7 stycznia 2017

Hair day (6) Minimalizm

Zima w mojej okolicy ostatnio zagościła na dobre, wraz z ogromnymi opadami śniegu i ekstremalnie niskimi temperaturami. Niestety taka pogoda poskutkowała przeziębieniem z którym się teraz zmagam, a więc nie mam zbyt wiele siły na wymyślne zabawy z włosami.
Tym razem jednak okazało się, że nie zawsze włosy potrzebują takiej na maksa pełnej pielęgnacji aby wyglądać lepiej.

Dziś użyłam:



Na całą noc nałożyłam na włosy olejek Babydream fur mama, a w skórę głowy wmasowałam Jantar rozrobiony z niewielką ilością maści końskiej.
Rano umyłam włosy odżywką Hask Monoi Oil i głowę szamponem Nacomi.
Po spłukaniu i osuszeniu włosów koszulką, na długość poszła odżywka bez spłukiwania Ziaja i krem do stylizacji loków Creightons.

Tak prezentowały się włosy po wyschnięciu:


Z efektu jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza że włosy są niesamowicie miękkie i gładkie w dotyku.
Tym bardziej zaskoczył mnie fakt, że są takie bez użycia żadnej maski, bo zazwyczaj właśnie do efektu "wow" potrzebują głębszego odżywienia.

Jak widać końce nadają się już do ścięcia, co mam zamiar uczynić jak tylko przyjdą do mnie nożyczki fryzjerskie które sama sobie sprezentowałam na gwiazdkę ;)
Póki co mam zamiar znowu odpuścić sobie śledzenie przyrostu itd., przynajmniej do czasu kiedy włosy nie będą w lepszej kondycji. Po prostu zdaję sobie sprawę z tego że długość będzie stała w miejscu i nie chcę ciągle się tym frustrować.

Mam też w planach zrobić w przyszłym miesiącu jakieś większe włosowe zakupy i wypróbować trochę nowych produktów, bo ostatnio moja pielęgnacja skupia się na tych samych kosmetykach które wciąż próbuję zużyć, a nie wszystkie z nich sprawdzają się na moich włosach. Taka monotonia trochę odbiera mi radość z pielęgnacji :P
Także jeżeli macie jakieś swoje MUST TRY które powinny spisać się na wysokoporowatych włosach, to chętnie zobaczę propozycje. Głównie chodzi mi o maski i odżywki.




Pozdrawiam,
Karolina :)