30 października 2016

Aktualizacja włosów- październik 2016

Moje włosy w październiku miały się różnie. Za sprawą jesiennej pogody praktycznie niemożliwe było dla mnie uniknięcie puchu, mimo olejowania, nakładania serum silikonowego- niestety przy takiej wilgotności na nic się zdawały moje wysiłki. Dodatkowo przeziębienie oraz znacznie mniejsza ilość wolnego czasu również sprawiły, że pielęgnacja nie zawsze była idealna.

1. Mycie
Włosy najczęściej myłam co dwa dni, niestety w ostatnim tygodniu zdarzało się że musiałam myć je codziennie... Po przebywaniu na dworze gdzie ciągle mżyło, tworzył się taki puch, że następnego dnia rano nie było nawet co ratować i chcąc jakoś wyglądać decydowałam się na mycie. Używałam w tym celu szamponów o których pisałam w tym poście (klik), jedyną nowością jest mydło cedrowe Babuszki Agafii, które póki co sprawdza się bardzo dobrze.

2. Olejowanie
Niestety nie udało mi się olejować przed każdym myciem, jednak i tak dużo częściej niż latem. Najczęściej używałam oleju z orzechów włoskich, który sprawił że włosy ładnie błyszczały i były gładkie, oraz sprawdzonego Babydream fur mama, którego używam już od wielu miesięcy. Raz użyłam na całą noc oleju kokosowego nierafinowanego i efekt również bardzo mi się podobał. Zero puchu, włosy ładnie odżywione i dociążone.

3. Wcierka
Przez około pół miesiąca używałam Jantaru, jednak później z braku czasu stałam się znowu mało systematyczna, więc ciężko mówić o tym jak zadziałał. Mam poniekąd wrażenie że moja skóra głowy już się do niego przyzwyczaiła i pora wypróbować coś innego. Planuję przetestować maść końską jako wcierkę, kiedy uda mi się już zakupić tą z dobrym składem od Herbamedicus.

4. Stylizator
Najczęściej używałam żelu z siemienia lnianego i póki co zostaję przy nim, ponieważ sprawdza się najlepiej, a na dodatek jest tani ;)

5. Henna
W tym miesiącu drugi raz farbowałam włosy henną Khadi ciemny brąz i o ile efekt odżywczy na włosach bardzo mi się podoba, to efekt kolorystyczny trochę mniej mnie zadowala. Chciałabym bardzo uzyskać prawdziwy ciemny brąz, jednak przy używaniu tej mieszanki widać że indygo wypłukuje się szybciej i po dwóch tygodniach od farbowania włosy mają wyraźnie rudy odcień, co zaczyna mi coraz bardziej przeszkadzać. Planuję przeprowadzić eksperyment i następnym razem dodać odrobinę czystego indygo do mieszanki, może włosy się w końcu nim nasycą. Jeżeli macie jakieś sprawdzone sposoby jak naturalnie "ochłodzić" kolor, to podzielcie się nimi proszę w komentarzu :)

6. Długość
W październiku włosy zostały podcięte o ok. 2 cm, o czym pisałam tutaj (klik)
Nie prowadziłam wcześniej regularnych pomiarów długości i gęstości, ale zacznę je od tego miesiąca :)
Długość pasma kontrolnego: 35,2 cm
Objętość w kucyku: 8,5 cm


Nie jestem zadowolona z ich dzisiejszego wyglądu, ale ostatnio ciężko mi zrobić dobre włosowe zdjęcie:


październik 2016


Jak tam Wasze włosy w październiku?


Pozdrawiam,
Karolina.

14 października 2016

Hair day (5) Maska Ziaja z olejkiem arganowym i tsubaki



Po wczorajszym użyciu sprayu z Yves Rocher, obudziłam się dzisiaj z posklejanymi strąkami nie nadającymi się do niczego, więc niestety znowu musiałam umyć włosy aby móc się jakoś pokazać światu.
Postanowiłam przetestować moje dwie nowości- mydło cedrowe Babuszki Agafii oraz maskę Ziaji z nowej linii której nie udało mi się oprzeć podczas wczorajszych zakupów ;)

1. Mycie: na długość odżywka Hask Monoi Oil, skóra głowy mydło cedrowe Babci Agafii
2. Odżywianie: Maska Ziaja z olejkiem arganowym i tsubaki + łyżeczka oleju z orzechów włoskich- pod czepek i ręcznik na 30 min
3. Stylizacja: żel z siemienia lnianego.

Po pierwszym użyciu mydła cedrowego jestem zachwycona. Ma fajną konsystencję i naprawdę przyjemnie się go używa. Bardzo dobrze myje skórę głowy i włosy.
Nowa maska z Ziaji również mnie zachwyciła. Po pierwsze ma skład jak marzenie- krótki i konkretny. Ponieważ nie zawiera silikonów będzie wspaniałą bazą do mieszanek które chcemy zaaplikować na skórę głowy. Pachnie bardzo przyjemnie, chociaż podejrzewam że nie każdemu przypadnie do gustu jej "perfumowy" zapach. W każdym razie moim zdaniem pachnie dużo lepiej niż Kallos color, którego już nie mogę zdzierżyć :P
Myślę że jest tak dobra, że warto będzie zrobić o niej osobny wpis. Póki co pewne jest że jest tania i ma dobry skład.

Efekt dzisiejszej pielęgnacji:






Włosy są miękkie, gładkie, dociążone, bez puchu i pięknie pachną. Czego chcieć więcej? ;)

13 października 2016

Yves Rocher- Spray podkreślający loki




Z marką Yves Rocher znam się od niedawna, odkryłam ich kosmetyki dopiero jak zaczęłam bardziej interesować się pielęgnacją włosów. Tak więc w pierwszym rzucie chciałam przetestować ich odżywkę z serii Boucles Curls (której obecnie zużywam już drugie opakowanie) oraz w oko wpadł mi ten spray.
Wprawdzie cena nie należy do najniższych (24,90zł/150ml) ale stwierdziłam że produkt ma fajny, krótki skład i może się sprawdzi.


Od producenta:
 "Podkreśl skręt loków sprayem z wyciągiem z baobabu. Lekka konsystencja doskonale podkreśla loki dzięki czemu włosy są bardziej odporne na wilgoć i nie puszą się. Włosy są mocne, sprężyste, błyszczące."

Stosowanie: Na mokre lub suche włosy. Nie spłukiwać.


SKŁAD:

Po wodzie mamy od razu glicerynę, która niestety sprawia że w wilgotne dni po zastosowaniu sprayu otrzymuję efekt odwrotny do zamierzonego- zwiększone puszenie.
Później substancja umożliwiająca rozpuszczenie ekstraktu, następnie betaina która również jest substancją silnie nawilżającą, pochodną gliceryny. Następnie antystatyk i ekstrakt z baobabu. Na końcu już konserwanty i zapach. Jednym z konserwantów jest phenoxyethanol, który jest uważany za potencjalnie szkodliwy dla kobiet w ciąży i karmiących piersią. Nie wiem czy ma właściwości wysuszające, nic nie mogę o tym znaleźć, więc jeżeli wiecie coś na ten temat to piszcie.

Tak więc skład jest jaki jest, na pewno nie 100% naturalny jak w przypadku żelu lnianego ;) Ale jak działanie?

U mnie spray się nie sprawdził, pozostawia włosy bez wyrazu, lekko posklejane w strąki. Nie podkreśla jakoś wybitnie skrętu. Na dodatek tak jak już wspomniałam, czasami zwiększa puszenie zamiast mu zapobiegać. Zaletą jest mała, poręczna buteleczka z atomizerem oraz zapach. Jednak za taką cenę nie kupię go ponownie. Tak naprawdę nie zużyłam nawet jeszcze połowy, mimo że produkt mam od kwietnia. Nie wiem czy można stwierdzić że jest wydajny, bo używam go rzadko. Niestety nie spełnił moich oczekiwań.


Włosy po użyciu sprayu



Plusy:
-zapach
-opakowanie

Minusy:
-cena
-nie zapobiega puszeniu




Używałyście? Sprawdził się?



Pozdrawiam,
Karolina.

11 października 2016

Podcięcie włosów- jak to robię?

Od około 2 tygodni nosiłam się z zamiarem podcięcia moich mocno już przerzedzonych końcówek, aż w końcu dzisiaj zebrałam się na odwagę i to uczyniłam :)
Obcinanie włosów jest zawsze tragedią dla kogoś kto chce je jak najszybciej zapuścić, ale już dawno zrozumiałam że zwisające, pojedyncze kosmyki wcale nie sprawią że moje włosy będą wyglądać lepiej, raczej będą wyglądać nieestetycznie i niechlujnie.

Ponieważ przez długie lata swojego życia nie natrafiłam na fryzjera z którego usług w zakresie cięcia byłabym zadowolona, włosy od dawna podcinam sobie sama.
Metod w internecie na samodzielne obcinanie można znaleźć co najmniej kilka, mnie najbardziej przypadła do gustu jedna z najpopularniejszych tzn. "na kitkę". Pozwala ona w prosty sposób podciąć końcówki w kształt litery U. Dokładny opis wraz ze zdjęciami instruktażowymi możecie znaleźć tu i tu ;)

1. Włosy przedzieliłam na dwie równe części robiąc przedziałek przez środek głowy. Przedzielone włosy przerzucamy do przodu i dokładnie rozczesujemy.

2. Włosy należy związać pod brodą w kitkę i znowu rozczesać.

3. Włosy bierzemy w dwa palce i wyznaczamy miejsce w którym chcemy ciąć. Można zacząć od mniejszego cięcia, włosy rozpuścić i skontrolować czy efekt jest zadowalający, w razie czego znowu związać i dokonać poprawek.


Jak widzicie sposób jest banalnie prosty i u mnie sprawdza się od wielu miesięcy :)

Pamiętajcie żeby zawsze obcinać włosy ostrymi nożyczkami, najlepiej do tego celu będą się nadawać profesjonalne nożyczki fryzjerskie. Sporo kosztują, jednak jest to inwestycja na lata.
Ja jak na razie zazwyczaj używam maszynki do włosów lub nożyczek z Rossmanna. W obu przypadkach nie zauważyłam szybszego rozdwajania się końcówek, planuję jednak zakup nożyczek fryzjerskich, aby mieć pewność że są wystarczająco ostre.


Dziś moim włosom ubyło ok. 2 cm i wyglądają tak:

Włosy po podcięciu (zdjęcie w cieniu)

Włosy po podcięciu (zdjęcie w słońcu)





Słyszeliście o tej metodzie podcinania? ;)



Pozdrawiam, Karolina.

10 października 2016

Efekt po hennie + pielęgnacja z Biovax'em i Ziają

Dzisiaj chciałam Wam pokazać jak ostatecznie wyglądają włosy po pierwszym umyciu od ostatniego hennowania, oraz jak o nie zadbałam aby znów prezentowały się jak najlepiej :)

Te 48h które trzeba odczekać po farbowaniu henną strasznie szybko mi mięły, chyba ze względu na to że wypadły w weekend ;) Kolor w tym czasie troszkę się przyciemnił i przeszedł w delikatniej chłodniejszą tonację.

Przy pierwszym myciu po hennie postanowiłam użyć tylko sprawdzonych kosmetyków, po których spodziewam się nawilżenia, odżywienia i dociążenia. Miałam zamiar również nałożyć przed myciem olej, ale niestety brak czasu trochę mi przeszkodził i stwierdziłam że jak mam go potrzymać przez 10 min i zmyć to nie ma sensu. Moja pielęgnacja wyglądała tak:

1. Maska Ziaja intensywny kolor na długość i mycie głowy szamponem Biovax Naturalne oleje
2. Na osuszone włosy odżywka bez spłukiwania Ziaja intensywna regeneracja i maska Biovax Naturalne oleje- to pod czepek i ręcznik na 30 min
2. Na koniec jako zabezpieczacz odżywka bez spłukiwania Ziaja intensywna odbudowa i żel z siemienia lnianego jako stylizator i niezastąpiony nawilżacz.

Przypadkiem wyszło tak, że na całą pielęgnacje złożyły się kosmetyki Ziaji i Biovax. Te odżywki bez spłukiwania z Ziaji zawsze mam gdzieś pod ręką w łazience i bardzo je lubię, ponieważ świetnie się sprawdzają gdy włosy potrzebują większego dociążenia lub ciężko mi je rozplątać. Bardziej wolę wersję niebieską Intensywna odbudowa, ale ta żółta- Intensywna regeneracja też się dobrze spisuje do nawilżenia, np. pod olej.
Kosmetyki z serii Biovax Naturalne oleje są moim niezastąpionym przepisem na good hair day- fanką maski jestem od dawna, szampon poznałam dwa miesiące temu i też staje się moim ulubieńcem, planuję jeszcze zakup odżywki w sprayu.







Włosy na tą pielęgnację zareagowały świetnie, ponieważ wyglądały na idealnie nawilżone, dociążone i były gładkie w dotyku. Okazały się być odporne na deszczową, jesienną pogodę i wcale się nie spuszyły przy przebywaniu na wilgotnym powietrzu. Gdy wróciłam do domu były w takim samym stanie jak zaraz po wyschnięciu.



Dajcie znać co sądzicie o efektach :)


Pozdrawiam,
Karolina.

8 października 2016

Drugie farbowanie włosów henną: Khadi ciemny brąz + amla

O tym jakie pozytywne rezultaty przyniosło moim włosom hennowanie pisałam Wam w moim pierwszym poście na tym blogu (klik).
Minął już ponad miesiąc od tamtego razu i postanowiłam zabieg powtórzyć, zwłaszcza że cały czas marzy mi się ciemny głęboki brąz, a wiem że z czasem dzięki hennie uda mi się taki odcień uzyskać ;D


Henna Khadi i Amla



Tym razem dla eksperymentu dosypałam do mieszanki trochę amli, która stoi sobie u mnie na półce od paru miesięcy, a ja nie za bardzo wyrywam się do jej użycia. Miałam nadzieję, że dzięki niej uda mi się kolor "ochłodzić" na ile to jeszcze możliwe w przypadku farbowania henną. W planie było również dłuższe trzymanie mieszanki na głowie- 5 godzin, ale gdy po 2 godzinach miałam już serdecznie dosyć, postanowiłam skrócić czas do 4 godzin.


Mieszanka Khadi ciemny brąz (50g) + 4 łyżeczki amli

Ziółka jak zwykle postanowiłam wymieszać z żelem z siemienia lnianego- dzięki temu w 100% unikam przesuszu i nie muszę się martwić tym, że przez kolejne dwa dni nie mogę umyć włosów, ponieważ nie wyglądają tak źle :P Do dokładnego rozrobienia potrzebna jest jednak odrobinka wody, żeby pozbyć się wszystkich grudek.

Miałam zamiar przygotować wszystko rano i od razu nałożyć na włosy, ponieważ dowiedziałam się, że mieszanek z indygo nie ma potrzeby odstawiać na noc. Wyszło jednak tak, że chcąc zaoszczędzić na czasie, przygotowałam hennę wieczorem tak aby móc wstać wcześnie rano i po umyciu włosów od razu ją nałożyć. Niestety ugotowanie żelu lnianego, czekanie aż przestygnie i późniejsze wymieszanie wszystkiego dokładnie zajmuje sporo czasu, a ja nie chciałam tracić całego dnia.


Henna rano, przed nałożeniem

Włosy umyłam dwukrotnie szamponem z SLES Nivea men Activ Clean i po odsączeniu od razu zabrałam się za nakładanie papki. Później już większej filozofii nie ma- folia, czapka i cierpliwie czekamy :D
Muszę przyznać, że nieciekawie czułam się z tym kokonem na głowie i ubrana w najgorsze ciuchy, których nie jest żal pobrudzić, ale czego się nie robi dla pięknych włosów ;)

Gdy minęły te 4 godziny wreszcie mogłam wszystko spłukać, co też jest dosyć długotrwałym procesem :) Widziałam że niektóre z Was mają na to swój patent i np. płuczą najpierw głowę w misce lub napełnionej wannie- chyba będę musiała to przetestować, bo miałam wrażenie że ten proszek nigdy nie przestanie spływać z mojej głowy.
Na koniec użyłam płukanki z żelu lnianego, aby włosy ładniej się ułożyły i nie były takie tępe w dotyku.


Jak na razie jestem zadowolona z efektów. Włosy są odżywione, miękkie, wyraźnie ciemniejsze ale wyglądają bardzo naturalnie. Mam nadzieję że po dwóch dniach kolor jeszcze nabierze głębi.

Skręt jest trochę luźniejszy, jak zawsze u mnie bezpośrednio po hennie, ale zauważyłam że po pierwszym myciu wszystko już wraca do normy.



Przed henną
Po hennie, włosy jeszcze lekko wilgotne


Patrząc na zdjęcia może się wydawać że włosy różnią się długością, ale nie, nie urosły mi tyle w kilka dni (niestety) :D Chodzi raczej o luźniejszy skręt i to że włosy były jeszcze wilgotne gdy je fotografowałam po hennowaniu.


Jeżeli macie zniszczone włosy, z czystym sercem polecam Wam henne, bo jak dla mnie działa cuda. Jeżeli nie macie zniszczonych i nie chcecie mieć, za to chcecie mieć ciemniejsze włosy, również polecam :D Jeśli nie chcecie kombinować z kolorem możecie użyć bezbarwnej Cassi, która da taki sam efekt odżywienia jak henna :)




Pozdrawiam Was serdecznie,
Karolina.

7 października 2016

Hair day (4) Totalna katastrofa z Kallosem Banana i żelem rokitnikowym

W mojej dzisiejszej pielęgnacji wszystko co mogło poszło nie tak.
Nie mam pojęcia czemu ta kombinacja kosmetyków tak źle zagrała, ale moje podejrzenia kieruję w stronę nieumiejętnie nałożonego żelu Natura Siberica o którym pisałam Wam ostatnio tutaj oraz Kallosa bananowego. Dawno nie używałam go solo jako samodzielnej maski, ale też nigdy wcześniej nie puszył mi włosów, więc nie wiem co się stało. W każdym razie użyłam samych emolientowych kosmetyków, które zazwyczaj moje włosy uwielbiają, ale tym razem postanowiły się zbuntować.

 1. Olej Babydream na całą noc
 2. mycie  szamponem Planeta Organica cedrowym
 3. maska Kallos banana na 30 min pod czepek
 4. odżywka bez spłukiwania Ziaja intensywna odbudowa
 5. żel rokitnikowy Natura Siberica
+ po ujrzeniu tej katastrofy gdy włosy wyschły ratowanie ich balsamem do loków Nivea



Włosy zaraz po wyschnięciu- puch na górze, posklejane strąki na dole, włosowa tragedia jednym słowem :c




















Po kilku godzinach, kiedy postanowiłam je reanimować. Zwilżyłam włosy na dole aby pozbyć się tych suchych, sklejonych końcówek, na całość nałożyłam balsam do loków Nivea.





















Takiego strasznego bad hair day dawno nie miałam. Praktycznie nie zdarza mi się puch na głowie po całonocnym olejowaniu, ale jak widać można ;) Posklejane końce to już ewidentnie moja wina, bo za dużo naładowałam żelu.

W takie dni jak ten, mam naprawdę serdecznie dość kręconych włosów i marzę o gładkiej tafli która zawsze ładnie się układa :P


5 października 2016

Natura Siberica- Żel rokitnikowy do formowania loków

Dziś chciałabym podzielić się z Wami moją opinią na temat żelu stylizującego Natura Siberica. Zauważyłam że nie jest on zbyt popularny, więc może ten wpis pomoże komuś kto zastanawia się nad jego kupnem :)



Opakowanie jak widzicie prezentuje się bardzo ładnie i kolorowo- w charakterystycznej szacie serii rokitnikowej od tej firmy.
Produkt otrzymujemy w odkręcanej tubie o pojemności 200 ml.



Tłumaczenie dla polskiego konsumenta niczym żywcem skopiowane z translatora :) Muszę przyznać, że bardzo zaciekawiło mnie to "formowanie ręcami" oraz "fiksacja loków" ;)))

SKŁAD:

Jak widzicie- skład to istna litania. Po wodzie mamy polimer, dzięki któremu możemy modelować włosy, później naturalny rozpuszczalnik, zagęstnik, antystatyk. Później trochę ciekawsze rzeczy, takie jak kompozycja aminokwasów, tytułowy olej z rokitnika, olej arganowy, wodę z liści mięty, ekstrakt z korzenia dzięgiela oraz masę innych ekstraktów, panthenol, hydrolizowane proteiny z warzyw, biotynę, kwas foliowy, kwas pantotenowy oraz jeszcze więcej aminokwasów.
Jest tego naprawdę sporo i w większości same dobroci. Jak jednak żel sprawuje się w praktyce?


Konsystencja i zapach
 Żel jest bardzo gęsty, lepki i ciągnie się jak gluty. Jak dla mnie zdecydowanie zbyt gęsty i lepki, ciężko mi się z nim współpracuje. Zapach jest świeży i dosyć ładny, ale jak dla mnie bez szału ;)






Działanie
Ja osobiście nie jestem przyzwyczajona do takich "mocnych" stylizatorów, częściej wybieram jakieś mleczka, odżywki b/s lub żel lniany który jest zupełnie inną bajką. Tak więc w tym przypadku gdy pierwszy raz nałożyłam go na włosy była istna masakra. Jest to produkt który musimy stosować naprawdę z UMIAREM, bo w przeciwnym razie możemy skończyć z poskejanymi strąkami które wcale nie przypominają ładnych loków. Fakt faktem, ten żel jest mi bardzo trudno wyczuć. Albo nakładam go za mało i wtedy jest puch na głowie i zero zdefiniowanego skrętu, albo właśnie za dużo. Jedno jest pewne- przy takim tempie zużycia starczy mi chyba na wieczność. Ilość którą widzicie na zdjęciu powyżej to więcej niż zazwyczaj nakładam na całe włosy. Tak wiec jeżeli ktoś nie lubi często robić zakupów, może zainwestować w ten żel a starczy mu na wiele miesięcy.
Efekty jakie udaje mi się uzyskać tym żelem oceniam na jakieś 6/10. Nie lubię zbytnio posklejanych włosów z których robią się sucharki. Żel się wykrusza pozostawiając biały nalot na włosach.
Zostanę wiec jednak przy moim ulubionym żelu z siemienia lnianego i balsamie do loków z nivea, a ten produkt będę próbowała jakoś systematycznie zużywać, mam nadzieje że starczy mi życia :D

Tak prezentują się włosy po jego użyciu:

przed odgnieceniem

po odgnieceniu


Plusy:
-skład
-zapach
-wydajność
-ogranicza puszenie

Minusy:
-mocno skleja
-ciężka konsystencja
-cena
-trudno dostępny


4 października 2016

DIY Ziołowy olejek na wzmocnienie i porost włosów



Na pomysł zrobienia takiej mikstury wpadłam jakiś czas temu, gdy zastanawiając się nad składem olejku Amla od firmy Dabur, doszłam do wniosku że mogę spróbować sama go przyrządzić w zdrowszej wersji.

Czytając trochę i szukając różnych opinii w internecie, natknęłam się również na przepis z wykorzystaniem czystej henny i innych ziół. Stwierdziłam więc, że wypróbuję wersję wieloskładnikową, używając tego co widzicie na powyższym zdjęciu.

Henna- posiada właściwości bakterio- i grzybobójcze, dzięki czemu może pomóc w walce z łupieżem, łuszczycą i łojotokowym zapaleniem skóry. Dzięki swoim właściwościom antyseptycznym wspomaga wzrost i wzmacnia cebulki włosów.

Amla- jest bogata w antyoksydanty zwalczające wolne rodniki- odpowiedzialne za przyspieszenie starzenia, wypadanie włosów, siwienie. Poza tym składniki odżywcze, minerały i witaminy obecne w Amli pomagają wzmocnić cebulki włosowe, poprawiają krążenie skóry głowy i stymulują wzrost nowych włosów.

Kapoor Kachli- jest odmianą imbiru, ma silne działanie antybakteryjne i antygrzybicze. Wpływa korzystnie na skórę, odżywia cebulki, pobudza włosy do szybszego wzrostu.

Kalpi Tone- jest mieszanką różnych ziół, które również mają wzmacniać włosy, przeciwdziałać siwieniu, pobudzać je do wzrostu. Cały skład zamieściłam w tym wpisie.

Wszystkie te ziółka w dawce ok. 1 łyżki przesypałam do czystego słoika.
Teraz pozostaje nam tylko zalać je olejem, który dobrze by było aby również miał korzystny wpływ na skórę głowy i cebulki włosów. Takim olejem jest np. olej musztardowy, który zawiera dużo minerałów i witamin, poprawia krążenie skóry, wspomaga porost włosów.

Ja niestety nie miałam pod ręką oleju musztardowego, więc wykorzystałam mix innych olei które mam w domu. Bazą była oliwa z oliwek która świetnie nawilża skórę głowy; dodałam również łyżkę oleju rycynowego, łyżkę oleju kokosowego nierafinowanego i ok. 3 łyżki czystego oleju arganowego.
Pamiętajcie aby bazą w takiej mieszance był olej w ciekłej postaci, aby zioła miały szansę do niego przeniknąć.






Po dokładnym wymieszaniu składników, odstawiamy nasz olejek w ustronne miejsce na ok. 3-4 tygodnie, tak aby powstał macerat. Co parę dni wstrząsałam słoikiem w celu lepszego przeniknięcia składników do oleju.

Gdy macerat jest już gotowy, można go przefiltrować przez gazę lub płócienną ściereczkę i przelać do pojemnika który nam odpowiada. Ja użyłam buteleczki z aplikatorem, którą łatwo nałożyć produkt na skórę głowy.






Dzięki antyseptycznym właściwościom ziół użytych do tej mieszanki, olejek nie powinien się szybko zepsuć.
Olejek planuję nakładać raz w tygodniu przed myciem głowy, na około 15-20 min, wykonując masaż.


Zawsze pamiętajcie aby zrobić próbę uczuleniową przed zastosowaniem jakichkolwiek ziół i innych naturalnych składników. 


Pamiętajcie również, że nie każda skóra głowy dobrze reaguje na nakładanie na nią olei. Częstą przyczyną wzmożonego wypadania jest zbyt agresywne wykonywanie masażu, przetrzymywanie oleju na głowie lub nakładanie zbyt dużej ilości. Jeżeli wyeliminowaliście te przyczyny i mimo to włosy wypadają bardziej, przerwijcie kurację.



Stosujecie olejki w formie wcierek?  



Pozdrawiam Was serdecznie,
Karolina  

3 października 2016

Hair day (3) Olej z orzechów włoskich i złota maska Planeta Organica



Ostatnio sporo eksperymentowałam z nowymi produktami i dodatkami, więc tym razem postanowiłam zadziałać czymś sprawdzonym, tzn. Złotą maską Ajurwedyjską Planeta Organica oraz stylizacją moim świeżo zakonserwowanym żelem lnianym :) Nowością w tym zestawie jest olej z orzechów włoskich, który planuję testować w tym miesiącu.


1. Olej z orzechów włoskich na suche włosy na 1h
2. Mycie szamponem Biovax Naturalne Oleje, na długości odżywką tybetańską Planeta Organica
3. Na odsączone włosy złota maska Ajurwedyjska Planeta Organica na 30 min pod czepek i ręcznik
4. Żel lniany na wilgotne włosy
5. Włosy schły naturalnie, jak zawsze w moim przypadku 


Pielęgnacja łatwa, prosta i przyjemna ;) Jak na mnie to można by ją wręcz nazwać minimalistyczną.
Złota maska jak zwykle spisała się u mnie bardzo dobrze, a żel lniany nadał pięknego skrętu pozostawiając włosy miękkie i przyjemnie w dotyku. Zero puchu i innych niepożądanych efektów.



Zdjęcie w naturalnym świetle, zaraz po wyschnięciu



Jak wam się podoba takie zestawienie i efekty? 


Pozdrawiam,
Karolina.

2 października 2016

4 szampony bez SLS i SLES które stosuję obecnie


To czym są takie składniki jak Sodium Lauryl Sulfate (SLS) i Sodium Laureth Sulfate (SLES) wie praktycznie każdy kto zagłębia się choć trochę we włosową pielęgnację i interesuje się składami kosmetyków. Części osób nie przeszkadza ich stosowanie, ponieważ nie wywołują na ich głowie żadnych negatywnych efektów. U mnie jednak, od zawsze silne detergenty powodowały swędzenie i łuszczenie się skóry głowy. Długo nie miałam pojęcia co może być tego przyczyną, ponieważ wychodziłam z mylnego założenia że skoro coś jest sprzedawane ludziom w sklepach- musi być bezpieczne. Kiedy zaczęłam interesować się tym jak uratować moje włosy od ciągłej suszy, wszędzie natrafiałam na informację aby zrezygnować z produktów z mocnymi detergentami takimi jak SLS i SLES, co koniec końców okazało się wybawieniem dla mojej wrażliwej skóry głowy i przesuszonych końcówek.

Delikatne oczyszczanie jest szczególnie polecane  kręconowłosym z racji tego iż takie włosy z natury są wysokoporowate i skłonne do przesuszenia. Nie ma sensu dokładać im jeszcze siarczanami, które zdzierają warstwę lipidową z włosów na długości. Ogólnie moim zdaniem nie warto jakiegokolwiek szamponu nakładać na całą długość, przynajmniej nie na co dzień.
Kiedy pojawił się hype na szampony z etykietką "Bez SLS i SLES" producenci zastąpili te związki innymi, takimi jak ALS (ammonium lauryl sulfate) i MLS (magnesium laureth sulfate) które również są siarczanami i mocnymi detergentami. Tak więc niestety, chcąc uniknąć silnych detergentów w szamponach, musimy dokładnie czytać składy.


Dziś chciałam Wam przedstawić produkty z delikatniejszymi detergentami, których używam obecnie.

1. Planeta Organica- Szampon do włosów z organicznym olejkiem cedrowym

SKŁAD:


Zaraz po wodzie widzimy tytułowy olejek cedrowy, później łagodne detergenty delikatne dla skóry, olejek łopianowy i ekstrakt z pokrzywy.

Moim zdaniem skład jest ok, ja nie zauważyłam żadnych podrażnień po stosowaniu tego szamponu. Dobrze myje, ma przyjemną konsystencję- ani za rzadką, ani za gęstą. Lekko się pieni, ma trochę męski zapach. Wcześniej z tej serii wypróbowałam wersję z olejem z rokitnika, która również jest warta polecenia.
Cena ok. 13zł/360 ml w sklepie internetowym.


2. Biovax- Naturalne Oleje



 Jako iż bardzo lubię maskę z tej serii, skusiłam się również na szampon, zwłaszcza że nie dopatrzyłam się w składzie niczego strasznego ;) Są za to obecne olejki: arganowy, makadamia, kokos oraz ekstrakt z henny, który jest wprawdzie trochę daleko w składzie, ale według mnie jest ciekawym elementem tej kompozycji.

SKŁAD: 


Szampon ma dosyć gęstą, kleistą strukturę, przez co na początku trochę ciężko było mi nim dokładnie domyć skórę głowy, jednak przy wcześniejszym "rozrobieniu" w dłoniach jest w porządku, lekko się pieni. Zapach charakterystyczny dla tej linii biovax, delikatny
 i przyjemny. Na pewno wypróbuję jeszcze inne szampony tej firmy, ponieważ z tego jestem zadowolona.
Cena ok. 20zł/200ml w drogerii Natura


3. Nacomi- Szampon z olejem ze słodkich migdałów i kwasem hialuronowym



Wypatrzyłam go kiedyś gdy był na promocji w Hebe, prosty skład bardzo przypadł mi do gustu. Nie miałam wcześniej styczności z żadnym produktem tej firmy, więc postanowiłam wypróbować.


SKŁAD:


To co niestety bardzo irytuje mnie w tym szamponie, to konsystencja. Jest on właściwie w postaci wody. Po nalaniu go na rękę nijak nie udaje mi się go przetransportować na głowę, nie tracąc przy tym połowy wylanej ilości. Nakładam go wiec bezpośrednio na głowę, pomijając ten kłopotliwy krok :P Zapach ma przyjemny, delikatnie migdałowy. Po rozrobieniu na głowie lekko się pieni.
Raczej jednak nie kupię ponownie, bo jak dla mnie jest za mało wydajny z racji swojej konsystencji, cena też do najniższych nie należy: ok. 25zł/250ml.


4. Yves Rocher- Szampon w kremie



Szampon o konsystencji odżywki, który kupiłam z ciekawości czy rzeczywiście tak doskonale myje i uzdrawia włosy. Producent na etykiecie przekonuje nas, że produkt zawiera 99% składników naturalnych co brzmi bardzo zachęcająco, jednak nie wiem do końca czy w to wierzyć. Niestety dość wysoko w składzie występuje alkohol izopropylowy, który ma potencjał wysuszający. Nie rozumiem do końca tego, czemu firma Yves Rocher tak namiętnie pakuje ten składnik do większości swoich kosmetyków do włosów, ponieważ tani alkohol przemysłowy słabo kojarzy mi się z roślinną pielęgnacją.

SKŁAD:


Jeżeli chodzi o skład, to oprócz tego izopropanolu nie mam zastrzeżeń. 
Faktem jednak jest, że mycie głowy czymś o takiej kremowej, odżywkowej konsystencji do najłatwiejszych nie należy. Niestety przekłada się to na wydajność produktu, którego trzeba zużyć dosyć dużo na jedno mycie. Aby ułatwić sobie życie zazwyczaj rozcieńczałam go w pustym opakowaniu po odżywce w spray'u i taki już lekko rozrobiony wylewałam na głowę. Niestety często po jego użyciu czułam że skóra głowy jest niedoczyszczona i tłusta. 
Jedyny plus tego szamponu jaki widzę to przyjemny kwiatowy zapach. 
Nie kupię ponownie, ponieważ cena 16zł/200ml przy takiej wydajności to dla mnie za dużo.


Tak więc podsumowując,
moim szamponowym must have na tą chwilę są produkty Planeta Organica oraz Biovax.
Póki co sprawdzają się u mnie najlepiej, oczyszczają skórę głowy nie powodując swędzenia i łuszczenia. Nie wysuszają włosów, wręcz je pielęgnują. Polecam osobom które unikają SLS i SLES a nie lubią myć głowy maskami i odżywkami.




Jeżeli macie swoich ulubieńców wśród delikatnych szamponów, chętnie się dowiem jakich :)



Pozdrawiam Was serdecznie,
Karolina.